Czas od nasyconego rynku do niedoborów może być bardzo krótki. Właśnie to obserwują hindusi na swoim ogromnym rynku. Jak globalna sytuacja wpłynie na nasz eksport na rynek indyjski?
Od nasyconego rynku do niedoboru
Po miesiącu ataków napięta sytuacja na Morzu Czerwonym spowodowała, że indyjscy importerzy zaczęli notować niedobory jabłek. Pokłosiem ataków terrorystycznych jest wydłużona (o 15 – 20 dni) trasa statków, omijających Afrykę.
W efekcie, ceny jabłek zaczęły rosnąć, a najdrożsi dostawcy z Europy, jak Włosi, Hiszpanie czy Francuzi stracili z tego powodu udział w rynku indyjskim. Teoretycznie może to być dobrą informacją dla nas, ponieważ nasze jabłka są tańsze niż zachodnioeuropejskie, a droższe niż tureckie czy irańskie.
Warto w tym miejscu wspomnieć o sytuacji z pierwszej połowy grudnia. Wtedy polscy eksporterzy informowali o nasyceniu tamtejszego rynku i mniejszych zamówieniach.
Hinduscy eksperci przekazują jednak pewne pozytywne informacje – nie spodziewają się dużej podaży jabłek z kuli południowej, które zazwyczaj częściowo zastępowały nasze od lutym. Popyt powinien utrzymać się na stałym poziomie od drugiej połowy lutego. To stwarza miejsce dla naszych jabłek, choć logistyka staje się skomplikowana i droższa. Niemniej to tylko jeden wielu możliwych scenariuszy, a sytuacji w lutym czy marcu nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Bardzo wysokie koszty transportu
Ataki terrorystyczne doprowadziły do gwałtownego wzrostu cen transportu morskiego. Sytuacja jest bardzo niekorzystna, gdyż wpłynie (z opóźnieniem) na ceny wszystkich produktów importowanych z Chin oraz na koszt wysyłki naszych towarów drogą morską.
Średni indeks stawek za transport kontenera z Szanghaju do czterech różnych portów na świecie wzrósł o 120% w ciągu miesiąca. Jeśli sytuacja się nie poprawi, możemy wrócić do szczytowych poziomów z czasów pandemii COVID-19.
źródło: www.agf.nl / www.drewry.co.uk