Polscy rolnicy protestują przeciwko masowemu importowi płodów rolnych z Ukrainy. Z kolei łotewscy żądają całkowitego zakazu importu żywności z Rosji.
Import warzyw i nawozów z Rosji ma się dobrze
Polscy rolnicy często oburzają się na importowane z Rosji i Białorusi ogórki czy pomidory. Pomimo sankcji, do Polski trafiają także nawozy, w tym duże ilości rosyjskiego mocznika. Tylko w 2023 sprowadziliśmy z Rosji ponad pół miliona ton nawozów.
Nie jest to wina Rosjan i Białorusinów, że chcą swoje produkty sprzedać i na nich zarobić, lecz Brukseli, która dopuściła takie furtki w unijnych sankcjach. Okazuje się, że żywność i nawozy są jednymi z nielicznych wyjątków w sankcjach nałożonych na Rosję po agresji na Ukrainę w lutym 2020 roku.
Łotewscy rolnicy nie chcą żywności z Rosji
5 lutego łotewscy rolnicy protestowali między innymi przeciwko importowi produktów spożywczych z Rosji i Białorusi. Ciągniki zgromadziły się w 16 miastach na terenie całego kraju. Rolnicy domagają się kategorycznego zakazu importu, a prezydent Łotwy zamierza go poprzeć ze względów politycznych i gospodarczych.
Albo handlujemy, albo się blokujemy!
Podobna sytuacja dotyczy polskiego rolnictwa. Producenci niepokoją się widokiem rosyjskich ogórków na rynku w Broniszach, nie mogąc równocześnie eksportować na wschód jabłek czy kapusty pekińskiej, które przed dekadą były naszymi eksportowymi hitami.
Warto dodać, że naszych owoców i warzyw dotyczą formalnie dwa embarga. Pierwsze to ogólne ograniczenia rosyjskie na produkty unijne. Drugie embargo zostało nałożone wyłącznie na polskie owoce, warzywa, mięso i nabiał.
Wśród rolników coraz częściej spotykamy się z opiniami, że wymiana handlowa powinna przebiegać na identycznych zasadach. Albo ze wschodem swobodnie handlujemy, albo wzajemnie się blokujemy. Dziś wymiana handlowa jest asymetryczna, a więc niesprawiedliwa.
źródło: www.kyivindependent.com