W miarę upływu sezonu sprzedaży wiśni pojawia się coraz więcej niejasności. Wiele przetwórni jeszcze nie przetwarza tego gatunku. Na skupach pojawia się wiele plotek. Trudno jednak im wierzyć…
Na największych zakładach przetwórczych można już zaobserwować wprowadzanie mechanizmu „sztucznego tłoku”. Awizacje są przesuwane, a pracownicy odpowiedzialni za zakup informują dostawców o potencjalnych obniżkach cen. Ponadto pośrednicy są informowani o braku możliwości sprzedaży w najbliższych dniach oraz „pełnym” obłożeniu produkcji. Tradycyjnie będzie to skutkowało skumulowaniem dostaw, czyli (sztucznie stworzonym) fizycznym powodem do obniżek. Pamiętajmy, że nie jest to działanie rynkowe.
Jedynym rynkowym uzasadnieniem obecnej sytuacji jest fakt, że jeszcze nie wszystkie zakłady rozpoczęły przetwórstwo wiśni. Mniejsza liczba przetwarzających wiśnie przetwórni nie jest w stanie przetworzyć rosnącej podaży. Każda linia ma swoją maksymalną wydajność – tłumaczą przedstawiciele zakładów. Niemniej dostawcy z którymi rozmawialiśmy są zdania, że tegoroczne ilości jak na razie nie są na tyle większe od ubiegłorocznych aby skutkować tym, co widzimy na rynku. Ci, którzy przetwarzają wiśnie korzystają z sytuacji.
Mniejsi dostawcy planują zaprzestania skupowania wiśni wobec informacji zwrotnych z zakładów przetwórczych. Wczoraj na wielu punktach skupu ceny spadły nawet do 1,40 zł za kilogram wiśni na mrożenie i 0,80 zł za kilogram wiśni na tłoczenie.
W kontrze do argumentów branży przetwórczej warto cofnąć się pamięcią do pamiętnego sezonu 2018. Wówczas zbiory były zdecydowanie wyższe od tegorocznych. Branża kilkukrotnie informowała o zakończeniu sezonu, który ostatecznie trwał około 6 tygodni. Trudno uwierzyć, aby przetwórnia zrezygnowała z zakupu surowca za połowę jego wartości…