Szczyt skupu i przetwórstwa jabłek przemysłowych mamy już za sobą. Dziś zastanawiamy się czy przebiegł on na zasadach rynkowych, czy może nie do końca? Zapytaliśmy prezesa Związku Sadowników RP, Mirosława Maliszewskiego o przebieg sezonu, jego tło oraz o to, jak mogą wyglądać najbliższe tygodnie.
– Oczywiście, że rynek w tym sezonie został zmanipulowany – odpowiada bez wahania prezes Maliszewski. My, jako Związek mówiliśmy już przed sezonem, że nie istnieją żadne realne powody, żeby surowiec dla przetwórstwa był tak tani, jak mówiło się w lipcu czy sierpniu. O sytuacji na świecie mówiliśmy także na proteście pod siedzibą Dohlera. Spiralę paniki nakręcały koncerny na przykład przez SMS-y wysyłane latem do swoich dostawców.
Ubiegłoroczna produkcja nie była rekordowa. W związku z czym nie było mowy o znaczących zapasach przed rozpoczęciem produkcji w sierpniu. Ponadto koncentrat stale importowano, co potwierdza brak znaczących nadwyżek. Istotną kwestią tego roku jest fakt zwiększenia konkurencyjności polskiego koncentratu względem produktu chińskiego. Cena mogła być wyższa i stabilniejsza. W tle mamy jednak ogromne pieniądze z tytułu setek tysięcy ton skupionych jabłek. Te kilka, kilkanaście groszy to dziesiątki, setki miliony złotych w kieszeniach branży przetwórczej. – Moim zdaniem sadownicy zostali po raz kolejny ograbieni, niestety poniekąd ze swoim przyzwoleniem – dodaje prezes ZSRP.
Lata mijają, a sadownicy nadal nie potrafią się zjednoczyć, nadal nie chcą wiązać się umowami, to bardzo smutne – jako branża straciliśmy w tym roku zdolność wspólnego, całościowego myślenia i działania, ulegliśmy panice – dodaje nasz rozmówca. Pamiętajmy, że panika jest wyłącznie w interesie przetwórców. Październikowe kolejki i bardzo duża podaż surowca były faktem, który miał realne przełożenie na spadki cen. Jednak branża przetwórcza nieco sobie pomogła stosując znane od lat praktyki – ograniczając moce produkcyjne, wprowadzając limity dostaw, co wywołało jeszcze większą panikę wśród dostawców.
Nie bez znaczenia jest również postawa niektórych pośredników. Ci również wykorzystali sytuację okresowej, bardzo dużej podaży. Ceny oferowane dostawcom były zbyt niskie względem cen sprzedaży. W skrajnych przypadkach było to nawet 8-10 groszy na kilogramie. Chociaż mówimy o jednostkowo bardzo małych kwotach, to przy tak dużych obrotach mają one ogromne negatywne znaczenie dla producentów.
– Nie ma żadnych, powtarzam, żadnym podstaw, aby twierdzić, że popyt na koncentrat jabłkowy w najbliższych miesiącach spadnie – kontynuuje Mirosław Maliszewski. W ogóle warto zacząć od tego, że na przestrzeni lat, w ujęciu globalnym jest to rynek wyjątkowo stabilny. Wahania cen są niewielkie i mają miejsce raz na kilka tygodni. Zatem równie stabilnie powinien przebiegać zarówno handel jak i produkcja zagęszczonego soku.
Popyt na polski koncentrat jest obecnie bardzo duży, szczególnie ze strony Stanów Zjednoczonych. W efekcie obserwowany trend wzrostowy powinien jeszcze przez jakiś czas być kontynuowany. Zapewne będziemy mieli do czynienia z korektą. – Do końca roku, czyli pierwszych dłuższych przerw w produkcji, jabłka przemysłowe raczej będą surowcem poszukiwanym – podsumowuje Mirosław Maliszewski. Myśląc o dalszej przyszłości, dziś trudno w jakikolwiek sposób przewidzieć, jak będzie kształtował się rynek zimą i wiosną. To będzie zależało od stanu jabłek wyjmowanych z chłodni.