Rolnicy chcą kupić paliwa, a tych na rynku brakuje. Negatywne emocje biorą górę, a na większe dostawy hurtownicy każą czekać, lub zamawiać dopiero po 15 października, czyli po wyborach parlamentarnych.
Z niedługiej perspektywy czasu nie ulega już wątpliwości, że niedobory oleju napędowego na rynku spowodowane są zbyt dużą ingerencją w ceny hurtowe największego dostawcy w Polsce, czyli PKN Orlen. Od wielu dni hurtowa cena oleju napędowego wynosi około 4,74 zł za litr. Rolnicy jednak zauważają, że niskie ceny paliwa są nieznaczące, skoro nie zawsze można je kupić…
Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że ceny hurtowe, o ile uda zrealizować się zamówienie, są wyższe od tych na stacjach. Takiej sytuacji nie zanotowaliśmy na naszym rynku nigdy przedtem. Co więcej, paliw brakuje w momencie najbardziej intensywnych prac zarówno w rolnictwie, jak i sadownictwie. Sadownicy w zagłębiu grójeckim albo czekają na dostawy, albo otrzymują od hurtowni informacje, żeby zamówienia składać po 15 października. W wielu rejonach polski kolejki aut i ciągników ustawiają się przed stacjami, gdzie można kupić ON. Starsi rolnicy pamiętają doskonale podobne sceny z poprzedniego ustroju.
W związku z niedoborami na stacjach Orlenu, rolnicy kupują paliwo tam, gdzie można je kupić, jeżdżąc czasem od stacji do stacji i napełniając kanistry. Chociaż ceny bywają wyższe to konieczność zakupu oleju napędowego i wykonania prac sprawia, że cena odgrywa drugorzędną rolę.
Co na to ekonomiści? Ich zdaniem sztuczne obniżenie cen paliw znaczący sposób wyhamowało inflację. Dzięki temu Narodowy Bank Polski i politycy bardziej rządzącej i mogą chwalić się z opanowania inflacji. Jeśli natomiast ceny wrócą do poziomów rynkowych to inflacja automatycznie „wystrzeli”.
Zarząd Orlenu twierdzi, że paliw nie zabraknie. W komunikacie czytamy: Jeżeli nawet są chwilowe przerwy związane z logistyką, to są to krótkie okresy i występują na bardzo niewielkiej liczbie stacji w Polsce. Rolnicy w ostatnich dniach doświadczają znacznie większej skali problemu…
