Hiszpańscy sadownicy wycinają drzewa cytrusowe, ponieważ w panującej sytuacji muszą dokładać do produkcji. Są wściekli, ich zdaniem jest to chora polityka zakupowa.
To nie pierwszy raz, gdy europejskie owoce gniją, podczas gdy w najlepsze importuje się tańsze z odległych krajów. Na wyspach Kanaryjskich zniszczono 9000 ton bananów, ponieważ hiszpańscy importerzy sprowadzili owoce taniej z Ameryki Łacińskiej.
Po zawarciu pomiędzy UE a RPA w sprawie mandarynek i pomarańczy, hiszpańscy sadownicy nie są w stanie konkurować z nimi cenowo. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie same koszty produkcji i ceny. Jednak cytrusy z RPA wjeżdżają do UE bez cła i ścisłej kontroli, której muszą przestrzegać europejscy sadownicy. Problem nie kończy się wyłącznie na cytrusach. W Hiszpanii wyrzuca się tony ogórków, bakłażanów pomidorów i papryki, bo można je taniej importować z Afryki.
Zdaniem protestujących kolejnym problemem jest reetykietowanie produktów pochodzących głównie z Maroka. (O przedsiębiorcy, który otrzymywał groźby z tego powodu , przeczytacie tutaj: Hiszpańscy rolnicy coraz radykalniej walczą z importem udającym hiszpańskie warzywa i owoce! ) Fala rolniczych protestów rozszerza się. Pierwszym jej efektem jest wycofanie z rynku winogron z Indii z powodu przekroczonych norm pozostałości pestycydów.
Film z protestów: https://www.facebook.com/Netzfrauen/videos/479187022749512/
Karol Pajewski