Sprzedawać czy czekać? Wielu sadowników zadaje sobie to pytanie. Nikt nie jest w stanie dokładnie przewidzieć, jak potoczy się sezon handlowy. Tego samego zdania jest Dawid Lewandowski, sadownik z okolic Piły. Rozważał otwarcie komór, jednak jak mówi, aktualne ceny jabłek zdecydowanie zniechęcają.
Jak wyjaśnia sadownik, kilka dni temu zdecydował się wystawić ogłoszenie o sprzedaży jabłek. Zaoferował całosamochodowe ilości odmian Szampion, Red Jonaprince, Rubinstar, Empire, Elise, Gala Must… – Przez 2 godziny odebrałem blisko dwudziestu telefonów od potencjalnych kupców. Wieczorem kolejne. Kupujący jednak oferowali bardzo niskie ceny. 1,10, 1,15 czy 1,20 zł/kg i jednocześnie mówiono mi o słabym popycie, epidemii i innych czynnikach, które miały by usprawiedliwiać tak niskie ceny. Skoro nie ma popytu, to czemu zadzwoniło tylu chętnych? – zastanawia się sadownik.
Zainteresowanie przerosło oczekiwania. Niestety, jeśli chodzi o cenę było odwrotnie. Najwyższa oferta pochodziła z Trójmiasta. Kupujący proponował 2,00 zł za Red Jonaprince’a przygotowanego w 13-kilogramowy karton. – Jednak wszystko dokładnie policzyłem i nie jest to aż tak atrakcyjna oferta. Karton kosztuje u nas 3,70 zł/brutto, palety, do tego trzeba doliczyć narożniki i paski. Ostatecznie wyjdzie mnie to 1,40 zł za kilogram – kontynuuje.
Sadownik zwraca także uwagę na formę płatności. Zaznacza, że bez zaliczki nie zacznie w ogóle sortować. Nie chce narażać się na reklamacje w gospodarstwie i próby zbijania ceny przygotowanego towaru. – Potem takiego jabłka przecież z powrotem nie będę wstawiał do chłodni i dalej przechowywał. Tak to już jest w handlu, że każdy chce jak najtaniej kupić. Jeśli dostane zaliczkę, to podejmę się takiej współpracy – mówi.
Za Empire’a z kolei oferowano 1,50 zł za każdy kilogram w skrzyni. To akceptowalna cena. Niestety, z jego perspektywy transport do zagłębia grójeckiego z jabłkami, a następnie kolejne kursy po odbiór skrzyniopalet nie do końca się kalkulują. Do grupy, która oferowała kupno jest ponad 370 kilometrów w jedną stronę.
– Nie zamierzam czekać do kwietnia, maja, czy czerwca na wyższą cenę. Nie można przesadzać również w drugą stronę. Chętnie sprzedałbym już teraz zawartość jednej z komór, ale ceny jeszcze mnie przed tym powstrzymują. Sprzedałbym jabłka, gdybym za wspomniane odmiany dostał 1,50 – 1,70 za wagę w skrzyni. Bardzo możliwe, że w maju będą jeszcze droższe. Może być też tak, że sprzedam ładne jabłka na przemysł. Pamiętam takie lata – podsumowuje Dawid Lewandowski.
A Wy co sądzicie o przebiegu sezonu?
oczywiście,że trzymać…wiosną gdy wszyscy otworzą na raz z pewnością cena wzrośnie
Ja trzymam wszystko do czerwca i sprzedam po 5 zł, nie będę się frajerował po 1.2 zł, wszystko zafreshowane i czekam
Panowie chyba już się skończył czas kiedy mozna sobie zamykać komory i mówić że dopóki cena nie wzrośnie to nie sprzedaje. Myślę że obecnie jak chcesz handlować i być partner dla odbiorcy to musisz sprzedawać cały sezon.
To niech cały sezon będą godziwe ceny…a najlepiej średnia z 5 ostatnich lat…
A w Polsce wygląda to tak….zmarznie to sadownik goli odbiorcę….nie zmarznie odbiorca goli sadownika i jeden drugiemu się odgraża zamiast normalnie rozmawiać