Bezmyślne kopiuj-wklej, które szkodzi naszej branży

jabłka eksportowe

Raz rzucone, fałszywe stwierdzenie nierzadko idzie w świat i trafia do szerokiej opinii publicznej bez żadnej weryfikacji. Taką „przysługę” zrobił nam niedawno pewien ukraiński portal branżowy, twierdząc, że naszymi jabłkami „karmimy rosyjskiego agresora”.  

Kilka dni temu na ukraińskim portalu branżowym pojawił się artykuł szkalujący polskie sadownictwo. Główna jego myśl i przekaz polegały na tym, że ponoć doskonale zarabiamy na handlu jabłkami z Rosją, tym samym wspierając agresora konfliktu na wschodzie. Ponadto autorzy twierdzą, że Rosja pozostaje najważniejszym rynkiem eksportowym dla naszego sadownictwa, co jest oczywiście nieprawdą. Tak samo jak insynuacje o wielkim spisku Polaków, Białorusinów, Kazachów i Rosjan. 

Z jednej strony główną przyczyną, dla której powstają tego typu publikacje jest przede wszystkim napięta sytuacja gospodarcza i dyplomatyczna na linii Kijów – Warszawa. Chodzi o import zbóż, nasze jednostronne embargo i wreszcie o skargę Ukrainy złożoną na nasz kraj przed Światową Organizacją Handlu. Zatem z ukraińskiego punktu widzenia tego typu szkalowanie konkurencji może być nawet w jakiś sposób usprawiedliwione, choć powinno spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem i tak też zrobił prezes Związku Sadowników RP, Mirosław Maliszewski dementując kłamstwa zawarte w publikacji.

Niestety, artykuł nie ograniczył się do publikacji na ukraińskiej stronie i na polemice z polskimi sadownikami. Trzeba to nazwać otwarcie, ale zachodnie portale bezmyślnieskopiowały treść i powieliły dalej. W samym tytule, który widzą dziesiątki tysięcy czytelników z branży pada stwierdzenie, że Rosja pozostaje najważniejszym rynkiem dla polskich jabłek”. 

Niestety żaden z zachodnich publicystów nie pofatygował się, aby to sprawdzić i właśnie taka informacja została powielona. Otóż największym rynkiem dla polskich jabłek w ubiegłym sezonie były: Egipt, Rumunia, Kazachstan, Niemcy, i kilkadziesiąt kolejnych krajów. 

Jednak również w przypadku zachodnich publicystów teoretycznie możemy mówić o swego rodzaju „taryfie ulgowej”. Dobre imię polskiego sadownictwa oczywiście nie leży w ich interesie i jest to dla nich informacja, jak każda inna. Wyjątkowo smutne i przerażające jest to, że również niektóre polskie portale branżowe zdecydowały się na bezmyślne powielanie tych szkodzących polskim sadownikom informacji…

2 KOMENTARZE

  1. Jak brakuje w Ukrainie zezwoleń na wjazd do Polski, to można polskich przewoźników zabłagać, żeby któryś przywiózł towar do produkcji, tylko wtedy żadnego niema albo jak wystawi cenę to klękajcie narody. A teraz wzięli się za protest? Kiedy nie ma rządu i nikt z nimi nie będzie gadał? Do roboty byście się wzięli!!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here