W stołówce parlamentu w Austrii serwowano jako przekąski jabłka z Nowej Zelandii – Austriacy są oburzeni, bo przecież jesteśmy w szczycie sezonu jabłkowego. Twierdzą, jest to niedopuszczalne tym bardziej na rządowej stołówce utrzymywanej z pieniędzy podatników.
– Można by pomyśleć, że stołówka parlamentu austriackiego powinna oferować żywność austriackiej produkcji. W końcu pieniądze z podatków są tu wykorzystywane nie tylko na zakupy, ale mają też pewien symboliczny efekt. Niestety tak nie jest, co pokazuje niedawny przykład nowozelandzkich jabłek, które są obecnie oferowane urzędnikom jako szybka przekąska – piszą austriackie media.
Temat importu jabłek wzbudza w Austrii ostatnio wiele dyskusji. Ostatnio głośno było o imporcie w nieco innym kontekście. – Chociaż kilka lat z rzędu niesprzyjające warunki pogodowe wyrządzały znaczne szkody w uprawach, konsumenci nie odczuli braków asortymentu wśród owoców. Co roku media mówiły o przymrozkach, a mimo to na półkach sklepowych nie brakowało austriackich jabłek. To zwróciło uwagę policji finansowej. Okazało się, że sami rolnicy, a także pośrednicy w handlu importowali owoce z Europy wschodniej i sprzedawali je już jako krajowe – pisaliśmy kilka tygodni temu.
Po odkryciu, że obecnie na stołówce w parlamencie są importowane jabłka ponownie zrobiło się głośno o patriotyzmie konsumenckim. Chociaż jabłka spożywane w rządowej stołówce nie udawały krajowych, to i tak wzbudziły niemałe zamieszanie. „Zanim zaczniemy importować jabłka z Nowej Zelandii, powinniśmy raczej wzmocnić krajową produkcję. To byłoby dobre dla klimatu, przyrody i lokalnych rolników. W końcu jednak także dla nas wszystkich, jeśli wartość dodana zostanie w kraju, zamiast przesyłać pieniądze z podatków na pół świata” – takie głosy pojawiają się po ujawnieniu tych informacji.