Na tanim towarze nie ma „bicia”, na drogim natomiast nie ma przerzutu. Pośrednicy są zgodni, że drogimi jabłkami po prostu lepiej się handluje. A temu, że klienci w Polsce nie kierują się ceną, a wyglądem owoców przy zakupie dowodzą dziesiątki badań.
Najmniej zarabia się na tanim towarze. Tak było między innymi w sezonie 2018/2019. Chociaż duże podmioty zarobiły swoje dzięki sprzedanemu wolumenowi, to handel bywał kłopotliwy. Tak samo jest w przypadku detalistów. Ci sami eksporterzy i detaliści doskonale o tym wiedząc, cały czas nieugięcie dążą do obniżania cen. To swoisty paradoks…
Jeśli chodzi o detalistów, to źle się handluje zarówno bardzo drogim, jak i bardzo tanim towarem. Drogie owoce to dużo zamrożonych pieniędzy i sprzedany mały tonaż. Dodatkowo, gdy towar się nie sprzeda to straty są duże. Tani towar, to z kolei małe marże i małe zainteresowanie ze strony konsumentów. Na tanim towarze nie ma „bicia”, czyli przebicia.
O prawdziwości ostatniego zagadnienia najlepiej nauczyły nas ostatnie lata. W sezonie 2018/19 przy rekordowo niskich cenach jabłek na rynku nie notowano absolutnie żadnego wzrostu spożycia. Z kolei rekordowe ceny wiosną i latem 2020 nie przeszkadzały w spożyciu. Było wręcz przeciwnie.
Piszą o rekordowych cenach polskich jabłek – czy to dobrze? Oczywiście, że tak! Mijający czas tylko potwierdza prawdziwość tej tezy. Towar drogi, to towar o którym się mówi. Swego czasu jabłka miały świetną, darmową reklamę w ogólnokrajowych mediach. Towar drogi to towar, którego klient pragnie i w efekcie bardziej szanuje. Ostatnie lata nauczyły nas, że nie wychodzi nam na dobre sprzedawanie skrzynki jabłek na rynku hurtowym po 8 zł. Ogólnej marce jabłek nie pomogły też kolejne promocje sprzedaży ze skrzyniopalet „z podłogi”.
Najprostszym rozwiązaniem wydaje się być ograniczenie produkcji, co tak naprawdę jest obecnie niewykonalne. Może na początek warto zacząć naprawdę promować jakość. Tylko nie czczym gadaniem na targach i spotkaniach, a ceną zakupu o 50% wyższą od jabłek „standardowych”? Jak przecież doskonale wiemy konsumenci przy zakupie jabłek nie kierują się w pierwszej kolejności ceną, lecz wyglądem (jakością)…
To po co daje się pieniądze na nasadzenia? Gdzie jest Pan Maliszesski? Proponuję ograniczyć dofinansowywanie jak jest pożar z ceną i nadmiarem.
Autorze! Kup sobie komorę jabłek, wywal cenę z kosmosu zagranicznemu podmiotowi, to wtedy zobaczysz „bicie”… Cena ma być rynkowa – wtedt się sprzedaje.