Qvo vadis sadownictwo? Komentarz sadownika

zbiory jabłek 2022

Dziś zamieszczamy komentarz dotyczący sytuacji w branży od jednego z sadowników z okolic Warki – p. Adama Ośki. Zgadzacie się z tą opinią?

Qvo vadis sadownictwo? Pytanie nie jest szyderczym śmiechem, lecz wyrazem troski nad przyszłością branży. Czy da się znaleźć zatem lek, panaceum na wszystkie bolączki polskiego sadownictwa?

A więc Qvo vadis? Zwykle na takie pytanie odpowiada liczba nasadzeń oraz trendy na rynku odmian, w które sadownicy inwestują. W Polskich warunkach sadownicy głównie inwestują w klasykę czyli Prince, Golden, Gala paskowana lub nowe ciemniejsze mutanty plus kilka starych sprawdzonych odmian na rynek krajowy. Słowem klasyka, nic ryzykownego.

Czy jednak przy obecnych kosztach mamy pewność, że zwrotu inwestycji? Jest to stwierdzenie wysoce ryzykowne. Obserwując to, co dzieje się w sadownictwie widzę, że musimy się dostosować do nowych standardów produkcji. Do tego że pracownik już nie przyjdzie za 10 zł/h do pracy, że każdy wyjazd na zabieg to koszt kilkuset złotych samego paliwa. Musimy zmierzyć się ze wciąż rosnącymi kosztami środków ochrony chemicznej. Takie są realia.

Kto się do nich przystosuje ? Kto na tym wygra ? Ci którzy są krok przed wszystkimi. Ci którzy zainwestowali w fotowoltaikę, którzy nie „położyli” ochrony, ci którzy zawczasu zabezpieczyli zbyt na całą produkcję obecną w gospodarstwie lub ci którzy zawczasu zabezpieczyli sobie stołki w MR lub blisko tronu. Takie też są realia.

Nie wszyscy wygrają na nowej rzeczywistości. Wielu zaprzestanie produkcji, pójdzie do pracy i złamie monopol grup producenckich, marketów i firm przetwórczych. Tylko czy bez ludzi, którzy sumiennie dokładali rok rocznie do produkcji wszystkie te podmioty nadal pozostaną na rynku? Śmiem wątpić.

W nowej rzeczywistości nie będzie miejsca dla masówek i przypadkowości. Nie będzie decyzji w stylu: a ja posadzę Idareda, bo i sąsiad dosadza. Wybór odmiany na nasadzenia często będzie być albo nie być dla gospodarstwa. Dla wielu będzie to na pewno być albo nie być. Czy da się znaleźć zatem lek, panaceum na wszystkie bolączki polskiego sadownictwa bez wylewania dziecka z kąpielą, a jednocześnie przywrócić całej branży rentowność oraz znaleźć Idareda naszych czasów? Tak. A więc Qvo Vadis sadownictwo? 

Adam Ośka, sadownik

2 KOMENTARZE

  1. Nasadzenia to jedno, zamknięty rynek rosyjski, wzrost kosztów i czwarte dołowanie ceny jabłek przez samych sadowników, bo sprzedaje 30 klatek po 25zeta, nie idzie i obinza cenę do 20zl i tak sprzedaje 30 klatek. Polska mysl

  2. Ja widzę to tak, że w krótkim horyzoncie czasowym (najbliższe lata) to będzie koszmar dla branży sądowniczej. Bardzo wielu sadowników będzie produkować poniżej kosztów i odpadnie, zlikwidują sady. Zostaną najlepiej zorganizowani, z umowami na eksport, duzi, oraz niewielka garstka tych, którzy odpuszczą zabiegi, niektóre opryski, ale będą mieć farta i jakoś przetrwają, być może wyprzedając część ziemi. W długim horyzoncie trend dla jabłek delikatesowych się odbije. Tak praktycznie zawsze jest w kapitalizmie. Podaż będzie za mała i sadownicy będą mogli dyktować ceny. Natomiast jak chodzi o jabłka na przemysł to przewiduję, że dojdzie do specjalizacji podobnej jak w przypadku zbóż. Część sadowników będzie dysponować kombajnami do zbioru jabłek na przemysł. Wielu z nich będzie mieć za mały areał by kombajn się opłacał, ale będzie realizować usługi zbierania kombajnem w swoich okolicach. Na podobnej zasadzie będą funkcjonować usługi przycinania mechanicznie. Dużo mniej będzie robione w sadach na przemysł ręcznie, spadnie zapotrzebowanie na pracę. To również ułatwi sadownikom delikatesowym znalezienie pracownika. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. To może być kwestia nawet dekady.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here