Rząd zapowiada program „lokalna półka”. Czy korporacje się podporządkują?

półka w markecie

Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło kolejną przedwyborczą obietnicę związaną z obecnością krajowych owoców i warzyw w marketach. Ma być ich na sklepowych półkach co najmniej 2/3. Jednak jej zrealizowanie i egzekwowanie nie będzie tak prostym zadaniem jak same zapowiedzi zmian. Przeciwnicy mówią o powrocie do gospodarki centralnie planowanej.

W poniedziałek politycy partii rządzącej zapowiedzieli program „lokalna półka”. Oznacza to dla marketów obowiązek, aby te miały w swojej ofercie minimum 2/3 owoców, warzyw, produktów mlecznych i mięsnych oraz pieczywa pochodzących od lokalnych dostawców.

Twarzą opisywanego pomysłu w mediach społecznościowych jest były Minister Rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. W spocie mówi, że projekt wzmocni pozycję lokalnych dostawców względem innych ogniw łańcucha dostaw. Ponadto politycy zapowiadają, że zobowiążą sieci handlowe do współpracy z lokalnymi dostawcami.

Co więcej, konsumenci będą mogli sprawdzić na paragonach, z jakiego kraju pochodzi dany produkt. Warto wspomnieć, że opisywane pomysły nie są pionierskie. Od lat podobne postulaty są proponowane na zachodzie Europy. Także w Polsce szereg organizacji rolniczych i związków zawodowych postulowała tego typu rozwiązania. Niemniej w nich najczęściej pojawiał się postulat co najmniej połowy świeżych produktów pochodzenia krajowego.

Jak będzie z realizacją omawianych postulatów? Niestety, możemy założyć, że nie będzie to proste. Nie znamy szczegółów, w jaki sposób rząd ma wymóc na marketach lokalne zaopatrzenie. Poza tym zaopatrzenie 2/3 oferty owoców i warzyw przez lokalnych rolników nie zawsze może być fizycznie możliwe w każdej części kraju i o każdej porze roku. Możemy również założyć próby obejścia przepisów przez markety. Sceptycy mówią wprost, że również w tym wypadku rząd skapituluje w starciu z korporacjami…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here