Zdaniem przedsiębiorcy z zagłębia grójeckiego, w tym roku może wystąpić problem ze znalezieniem wystarczającej liczby pracowników do zbioru truskawek. W kwestii pracowników sezonowych sytuacja będzie coraz trudniejsza i odczuje to cała polska gospodarka.
Truskawki zostaną na krzakach?
– Zacznijmy od tego, że sadów i plantacji przybywa, ale nie przybywa pracowników. Nie trzeba tu grona matematyków, żeby wywnioskować, jaki będzie tego efekt. Chyba sadownicy zgodzą się ze mną… – mówi nam Cezary Sygocki, właściciel agencji pracy CZARSTON, który w branży działa już 25 lat.
Nasz rozmówca ma jasne i wyraziste poglądy. Uważa, że jeśli chodzi o truskawki to jest niemal absolutnie pewny, że pracowników w tym sezonie zabraknie, a skala niedoboru rąk do pracy będzie bardzo odczuwalna. – Jeśli nie będzie przymrozków czy innych anomalii to 40% owoców zostanie na krzakach. Nie straszę i nie nakręcam własnego biznesu, tylko ostrzegam na podstawie moich obserwacji i doświadczenia – dodaje przedsiębiorca.
Na początku kwietnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę, która obniża wiek poborowy dla mężczyzn z 27 do 25 lat. W efekcie setki tysięcy młodych mężczyzn nie może wyjechać z kraju. Decyzję odczuje polska gospodarka, w tym sadownictwo.
Nasz rozmówca obserwuje, że obecnie zdarza się, że w gospodarstwach pracują albo nastolatkowie, albo mężczyźni po 60-tce, których nie dotyczy mobilizacja. – Już teraz odczuwamy przepisy, o których rozmawiamy. Niestety będzie jeszcze gorzej – dodaje pan Cezary. Po wybuchu wojny spotykaliśmy się z opiniami, że rąk do pracy w Polsce nie zabraknie. Wówczas nasz rozmówca miał odmienne zdanie i niestety miał rację.
Skąd wziąć pracowników?
Jeśli nie będziemy mieli dostępu do pracowników z Ukrainy, nasza gospodarka, rolnictwo i przemysł, będą napotykać trudności. – Sam prowadzę gospodarstwo o powierzchni 100 hektarów, które jest jednym z większych w naszym rejonie. Odczuwam te problemy na własnej skórze. Niedawno miałem ofertę na 100 pracowników do pielenia truskawek. Dostarczyłem 50 osób. Tak to dziś wygląda… – wyjaśnia C. Sygocki.
Ponadto uważa, że pracownicy z Azji czy Afryki nie rozwiążą problemów. – Z moich obserwacji i rozmów wynika, że część z nich zainteresowana jest tylko odpowiednimi dokumentami i możliwością wyjazdu na zachód Europy – kontynuuje nasz rozmówca.
Pomagać to nie znaczy pracować na kogoś
– Jestem zdecydowanym przeciwnikiem rozbudowanych programów socjalnych. One tylko rozleniwiają i wzmagają roszczeniowość. Pomoc to nie praca za kogoś i na kogoś… Jak dodaje, w setkach rozmów z politykami i sadownikami stara się forsować pogląd, że nie ma niczego gorszego niż dawanie ludziom pieniędzy za nic. Dlatego po raz kolejny przestrzega, że odczujemy w przyszłości bardzo negatywne skutki opisanej wyżej polityki socjalnej.