Inspekcja Sanitarna zapowiada i prowadzi obecnie kontrole w gospodarstwach rolnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy nie fakt, że owoce polskiego producenta są badane, a importowane, jak widać po rynkach hurtowych, już w dużo mniejszym stopniu…
Pan Damian Koper prowadzi gospodarstwo w województwie lubelskim nieopodal Bełżyc. Razem z nowymi nasadzeniami uprawia truskawki na powierzchni niespełna dwóch hektarów. Jak dodaje, nie jest dużym plantatorem, ale z drugiej strony nie jest też hobbystą.
Kilka dni temu Inspekcja Sanitarna zapowiedziała kontrolę w jego gospodarstwie. Urzędnicy chcą pobrać próbki owoców i skontrolować warunki sanitarne w gospodarstwie. Producent nie obawia się negatywnych wyników, ponieważ wszystkie środki były używane zgodnie z etykietami.
Kontrolę sanitarną przeszedł ostatnio również pan Michał Browarnik z gminy Iwanowice w województwie małopolskim. Kontrola była niezapowiedziana. Sprawdzano między innymi areał upraw i ich lokalizacje. Opakowania na owoce oraz ich czystość i atest. Urzędnicy pouczali, że jeśli w gospodarstwie prowadzona jest hodowla zwierząt, to nie mogą mieć one kontaktu, ani z owocami, ani z warzywami. Sprawdzono magazyn środków ochrony roślin i ich opakowania.
Drugi z naszych rozmówców został także poproszony o „orzeczenie lekarskie do celów sanitarno-epidemiologicznych o braku przeciwwskazań do wykonywania prac, przy wykonywaniu których istnieje możliwość przeniesienia zakażenia na inne osoby”. Rolnik był tym bardzo zaskoczony i ma nadzieję, że również sprzedający na krakowskich Rybitwach obywatele Słowacji, Rumunii i Węgier będą musieli takie orzeczenia przedstawiać.
Rutynowa kontrola nie jest niczym nowym, ani szczególnym. Jednak nasi rozmówcy zwracają uwagę, że są ważniejsze rzeczy do skontrolowania. Takie jak importowane truskawki spoza Unii Europejskiej. Zwłaszcza w kontekście wykrywanych na zachodzie przekroczeń pozostałości i niedozwolonych środków w dostawach z Turcji i Egiptu.
Ponadto plantatorzy zwracają uwagę na bierność krajowych służb sanitarnych. Tak naprawdę nie mamy pojęcia co wjeżdża do naszego kraju i jakiej jest jakości. Co więcej, krajowi producenci mają za złe instytucjom, że to tylko ich towar i warunki produkcji są poddawane kontrolom, a importowane płody rolne już nie.
Kontrole urzędowe, to forma zachęty młodych do zostania na wsi na zasadzie „my wam pokażemy, kto tu rządzi”, a rządzi urzędnik i mieszczuch z działką na wsi, co mu zapachy wiejskie, nozdrza drażnią. Dodatkowo, jakby było mało instytucji, KPRM(Kancelaria Prezesa Rady Ministrów) tworzy komórkę kontroli gospodarstw i rekrutuje mnóstwo inspektorów. Przecierz jest IJHARS, sanepid, ARiMR, jednostki certyfikujące rolnictwo ekologiczne, więc po co?
My rolnicy kochamy kontrolę. Szczególnie kiedy wszystkie zwalają się w ciągu dwóch miesięcy kiedy mamy żniwa i nie ma na nic czasu. Wtedy jadą nawet po dwie w tygodniu i zawracają d… papierami. W ciągu miesiąca był u mnie sanepid, ekogwarancja, ARiMR, WIORIN, PIP, GlobalGap. Naprawdę super i każdy z nich starał się mi coś udowodnić. A dla nas w tym momencie priorytetem jest zebrać owoce i je sprzedać. Przy braku rąk do pracy, niesprzyjającej pogodzie i kłopotach że zbytem lub niską ceną to nie lada sztuka. Papiery mogę robić jesienią lub w zimie. Jestem rolnikiem i proszę na siłę nie robić ze mnie urzędnika.
Trzeba wykończyć polskiego rolnika. Taki maja teraz rozkaz.
Sanepid niech weźmie się za namioty 8 parasolki co sprzedają niby swoje płody rolne a kupują wszystko na giełdzie, kosze z truskawkami aż czarne od grzyba, pełno przyklejonej pleśni , gdzie jest sanepid ? Gdzie jest 8nspekcja handlowa, urząd skarbowy. Kto sprawdza legalizację wag? Gdzie policja, większość stoi na trawnikach , za zaparkowane auto jednym kołem mandat, po 9arasolce stratowane i jest ok, stoją w obrębie skrzyżowań, zasłaniają pole widzenia, gdzie wydział drogowy ? Namioty co 50 metrów, całe miasto oblepione , gdzie burmistrz ? Kto dał tyle pozwoleń, w jednym miasteczku po 30-40 namiotów, plaga, Bolesławiec, Zgorzelec, Lubań