Chociaż w tym wypadku mrożonki nie są spleśniałe, to po raz kolejny ich jakość może budzić zastrzeżenia. Chodzi o tureckie czereśnie.
Czy do Polski można sprowadzić dosłownie wszystko?
W niedzielę krajowe media obiegła informacja o spleśniałych mrożonych malinach z Ukrainy, które dzięki interwencji wiceministra M. Kołodziejczaka wróciły za wschodnią granicę. Trudno oszacować, ile tego rodzaju transportów nienadających się do konsumpcji czy przetworzenia trafia na polski rynek. Niemniej od czasu do czasu ujawniają się sami sprzedający.
Jakiś czas temu informowaliśmy o ofercie spleśniałych borówek z Peru. Obecnie ta sama firma na jednej z grup dyskusyjnych oferuje mrożone czereśnie z Turcji. Jak informuje sprzedający, poszukuje kupca dla firmy ubezpieczeniowej.
Czy takie mrożonki powinny trafić na rynek?
Sprzedający zapewnia, że owoce nie rozmarzły, nadają się do przetwórstwa, a ich jakość nie zagraża zdrowiu. Z drugiej strony tego typu ogłoszenia budzą podejrzenia sadowników, zwłaszcza wobec wydarzeń z ostatnich miesięcy i kilku partii mrożonek cofniętych z polsko-ukraińskiej granicy.
Tureckie mrożone czereśnie, według opisu nie mają uszkodzeń mechanicznych, ale puściły sok i są częściowo uszkodzone. Na zdjęciach widać, że kartony nasiąknęły sokiem. Niemniej nadal są zamrożone. Jest to kolejny przykład, gdy partia owoców niskiej jakości jest wprowadzana na rynek. Nie krytykujemy przedsiębiorczości i minimalizowania strat, ale mówimy przecież o żywności…